Przejdź do głównej zawartości

Cierpiętnicy

Po każdym człowieku zostaje w sercu coś. Nieważne czy to był przyjaciel, czy partner, czy ktoś z rodziny. Nasze serca są pojemne a wypełniają je wspomnienia, dobre i złe chwile, smutki, żale oraz to, co nazywamy cierpieniem. 



Nie wiem czemu - to chyba wpisuje się w nasze narodowe przywary - ale uwielbiamy rozpływać się nad tym, co sprawia nam ból. Jesteśmy swoistymi uczuciowymi masochistami, który zamiast iść naprzód, patrzą ciągle w tył oglądając się za straconą szansą. 

Często wydaje nam się, że czegokolwiek byśmy nie zrobili, to i tak nic nie zmienimy. To nieprawda. Trzeba walczyć o swoje. O swoje uczucia, pragnienia, marzenia. Dookoła widzę ludzi, którzy się tylko boją albo narzekają, że świat jest zły i okrutny. A gdyby tak zaryzykowali? Choć raz. Ludzie boją się porażek – to normalne, ale warto ryzykować. Łatwo jest obserwować kogoś z boku i mówić co powinien zmienić lub naprawić, a my sami?  Mówi się, że kiedy jedne drzwi się zamykają, otwierają się drugie. Niestety często jesteśmy zbyt wpatrzeni w te, które nie mają nam już nic do zaoferowania...

Dlatego nawet jeżeli po rozstaniu zostaje w nas pustka i cierpienie, to każda 'rana' w końcu się zagoi, a lekarstwem na to jest ktoś, kto pomoże nam ponownie uwierzyć w niebo na ziemi.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Epilog

Początki są trudne. Nie tylko w życiu, czy w relacjach między ludźmi, ale nawet rozpoczęcie historii nie jest łatwe. Może w takim razie będzie mi łatwiej  zacząć  od końca. Gdy patrzę wstecz na moich ustach maluje się uśmiech, chociaż gdy przeżywałam te chwile nie zawsze było mi do śmiechu. Jestem realistką - nie wierze w altruistów ani cuda. Jest jednak na Ziemi coś, po co żyjemy - ta druga osoba, której poszukujemy - przez romantyków nazywana "drugą połówką pomarańczy".  Niektórym przychodzi to z łatwością i bez trudu. Inni muszą się namęczyć zanim znajdą odpowiednią osobę. Ja należę raczej do tych drugich :) ale nie poddałam się. Jak  większość  przeżywałam wzloty i upadki, tylko po to, by zdać sobie sprawę, że tak naprawdę to czego szukam nie jest tam, gdzie mi się wydawało. Aż do niedawna...  Chciałabym żeby ten blog był poniekąd moim osobistym katharsis, ale przede wszystkim lekcją dla innych (czytających) oraz sposobem na uświadomie...

Anglia, czyli God Save the Queer

Pierwsze co przychodzi na myśl, gdy myślimy 'Anglik' to oczywiście AKCENT!! Ach ten brytyjski akcent!! Nie wiem czemu, ale nawet największy burak mówiący choć trochę jak Jude Law albo Hugh Grant jest dla nas, kobiet wszelakiej maści pociągający. Nie wiem z czego to wynika, może ten akcent sprawia, że myślimy iż obcujemy z księciem? Albo przynajmniej jakimś lordem?  Nie inaczej było w moim przypadku, choć akcent z Brighton był dla mnie (jak pewnie dla większości ludzkości, która nie ma na co dzień styczności z brytyjskim angielskim) dość hmm... ciekawy. Z początku nie przeszkadzało mi to wcale, bo słyszałam tylko brytyjską paplaninę, gorzej było później, gdy musiałam odpowiadać na pytania, których nie rozumiałam. Ale nie o akcentach będzie mowa.  Co mnie najbardziej urzekło w moim angielskim przyjacielu, to jego podejście do związków i seksu. Nie oszukujmy się Anglicy to jeden z krajów, w którym spożycie alkoholu wś...